Siemanko Internety!
Witam was wszystkich już w 2014 r. Tak wiem powinnam napisać jakąś szczególną notkę, a tu gunwo. Tak jestem zła, okropna i was nie rozpieszczam, ale w przyszłości nigdy tego robić raczej nie będę buahahaha...
Bardzo się cieszę, że aż 9 osób (uprzedzając wszelkie poprawki, Brzoskwini nie liczę bo gdybym mu nie powiedziała, że jest jakaś ankieta to raczej by ty nie zaglądną) czyta tego bloga oraz, że mam aż 1 hejtera, bardzo serdecznie cię pozdrawiam tajemnicza osóbko jeśli jeszcze znajdziesz w sobie tyle siły by zajrzeć na ten syf ( chwila, to był 5 rozdział, tak Kacper ? ) zwany moim blogiem :).
Enjoy Internety...
***
Od
sobotniej imprezy całkiem sporo się zmieniło, Mikoto częściej spotykała się z
Fugaku, co było raczej do przewidzenia. Często można było zobaczyć jak razem
chodzili po wiosce, lub jak siedzieli w parku.
Dalej
nie odnaleziono sprawców tych dziwnych ataków, mimo to patrole zostały
odwołane, ze względu na dużą liczbę misji rangi A i B, a że Hokage nie zgodził
się aby te misję wykonywali niedoświadczeni genini wszyscy musieli przekazać
swoje grupy innym shinobi.Jedyny z całego ich rocznika ostał się Minato, któremu pozwolono zatrzymać drużynę, jednak przez to nie było go w domu praktycznie całymi dniami, a jak wracał padał wykończony od razu po kolacji.
Dzieciaki
też nie mogły narzekać na brak rozrywki z nowymi sensei’ami, codziennie
chodzili na treningi i od czasu do czasu zdarzyło im się dostać jakąś misję.
Jedynie
Kushina nudziła się niemiłosiernie, gdyż Hokage nie pozwolił jej na wyruszenie
na żadną misję. Ze względu na brak możliwości wyładowania swojej agresji na
kimś żywym manekiny treningowe i paręnaście drzew w okolicy doznało sporego
uszczerbku lub rozpadło się na kawałki. Znowu Mikoto była zbyt zajęta swoim
Romeo i niemiała czasu dla przyjaciółki, więc poza lenienie się Czerwonowłosa
nie miała nic do roboty.
Próbując
zrobić coś pożytecznego, albo wyglądającego na pożyteczne, postanowiła wybrać
się nad jezioro i poleżeć sobie pod drzewem przy okazji patrząc na promienie
słońca odbijające się w tafli wody. Plan
doskonały, perfekcyjny można by rzec. Spakowała ręcznik do plecaka, dorzuciła
parę ciasteczek, żeby można było coś pochrupać
oraz wzięła pierwszą książkę z brzegu i wyszła z domu.
Od
razu skierowała się w stronę pobliskiego zbiornika z wodą. Położyła się w
cieniu jednego z większych drzew i aby przerwać nudę zaczęła czytać „Miasto
pożeraczy deszczu”. Było jej bardzo przyjemnie, ciepły wiaterek rozwiewał jej
włosy, natomiast słońce świeciło po jej nogach ogrzewając ja, a trawa
przyjemnie łaskotała ja w stopy.
Mogła
by tak leżeć bardzo długo, jednak każda piękna chwila musi zostać w końcu
przerwana przez jakiegoś natręta.
-
No proszę kogo my tu mamy – odezwał się tajemniczy nieznajomy, jego głos był
uwodzicielski i pewnie każda dziewczyna chciałaby go słyszeć od swojego
chłopaka. Jednak ten głos zwiastował pojawienie się pewnego Narcyza.
-
Czego chcesz Luck ? Przeszkadzasz. – odparła Kushina nawet nie patrząc na
przybysza.
-
No no no kotek pokazuje pazurki. – powiedział co najwidoczniej przeważyło szalę
tolerancji, gdyż dziewczyna bardzo szybko przygwoździła go do pnia drzewa.
-
Spróbuj coś jeszcze powiedzieć, a ten kotek wydrapie ci oczka. – wysyczała,
puszczając go – A teraz daj mi spokój bo pożałujesz.
Kushina
wróciła do książki jednak Luck dalej stojąc przy drzewnie przyglądał się dziewczynie.
-
Nie odejdziesz, prawda? – powiedziała zdenerwowana odkładając lekturę – Czego
ty chcesz ?
-
Czego chce… - udawał że się zastanawia - … może całusa. – stwierdził
przybliżając się.
-
Niedoczekanie twoje – wysyczała przez
zaciśnięte zęby – Jedyne co ci mogę zaproponować to, że okażę ci trochę
litości kiedy będziesz o nią błagał – dodała strzelając kostkami w dłoniach.
-
No to dawaj kicia, zobaczymy na co cię stać. – powiedział odskakując kawałek i
przyjmując postawę bojową. Nie musiał długo czekać gdyż dziewczyna natarła na
niego prawie od razu, jednak udało mu się zablokować atak. Kushina się nie
poddawał, uderzyła ponownie, tym razem chłopak nie zdążył tego zablokować i
stracił równowagę przez co wylądował na glebie. Kiedy dziewczyna chciała
zaatakować odskoczył do tyłu i oparł się o drzewo. Czerwonowłosa ponownie
uderzyła, jednak chłopak niespodziewanie złapał ją za rękę i obrócił tak, że to
ona opierała się o pień dębu.
-
No i kto teraz jest górą kicia. – powiedział przybliżając się do niej i
owiewając jej twarz swoim oddechem.
-
Puszczaj mnie jeśli… - nie skończyła gdyż zamkną jej usta jednym z
najskuteczniejszych sposobów, pocałunkiem. Dziewczyna stała przez chwilę jak
oniemiała, jednak bardzo szybko się ogarnęła, a kiedy zdała sobie sprawę, że
jej ręce są wolne odepchnęła od siebie chłopaka, przy okazji zostawiając mu
piękny podarunek w postaci odcisku swojej ręki policzku.
-
Pożałujesz tego. – powiedziała ze wzrokiem godnym seryjnego mordercy.
-
Do zobaczenia kicia – odparł z cwaniackim uśmiechem i zniknął w chmurze szarego
dymu.
Kushina
była wściekła, na Luck’a, cały świat i na siebie. Na chłopaka z wiadomego
powodu, przysięgła sobie że przy następnym spotkaniu pośle go na OIOM. Świat
zasłużył sobie tym, że pozwolił aby urodził się ktoś taki jak ten dupek,
natomiast na siebie wściekała się za to, że tak łatwo dała się podejść.
Wepchnęła
swoje rzeczy do plecaka i skierowała się w stronę domu, kiedy była już
niedaleko poczuła, że ktoś za nią idzie ( no shit sherlock dop. Autorki ), nie
przejęła się tym zbytnio do czasu aż tajemnicza osoba zaczęła się skradać.
Wtedy wkurzona odwróciła się i wrzasnęła :
-
Czego chcesz ?!?!?
Tajemniczą
osobą okazał się Minato który stał kawałek od dziewczyny, tak trochę ogłuszony.
-
Jeny kobieto, kto cię tak wnerwił, że rzucasz się na wszystko co się rusza. –
powiedział podnosząc ręce w geście obronnym.
-
Nie twoja sprawa. – warknęła.
-
Spokojnie ( calm down and eat cupcakes dop. Autorki) Chodzi mi tylko o to żebyś
nie zaatakowała bez przyczyny bezbronnych ludzi, przykładowo mnie. –
odpowiedział posyłając jej swój firmowy uśmiech. Kiedy to usłyszała prychnęła
niezadowolona. – No nie złość się już, postawię ci ramen na pocieszenie, może
być? Nie daj się prosić.
-
Niech będzie – rzuciła zrezygnowana kiedy blondyn pociągną ją w stronę budki.
Jej złość jakby wyparowała, nie chodzi tu o wściekłość na Luck’a, bo ta
znajdzie ujście w momencie gry ta jego cudna buźka dozna bliższego spotkania z
ziemią, tylko ta ogólna złość która nie była skierowana na jakiś konkretny
punkt. Co dziwniejsze wystarczyło samo towarzystwo blondyna a już wszystkim dookoła
udzielał się ten jego pozytywny nastrój. Zawsze starała się podchodzić do wszystkiego
z uśmiechem, a jak coś nie poszło po jej myśli to nie poddawała się tylko
próbowała dalej, mimo to nawet jej czasami morale opadały i miała dość
wszystkiego co żyje, wtedy to właśnie pojawiali się Namikaze. Nie ważnie czy
tył to Minato, Mijumi albo Mark, ta trójka zawsze potrafiła ją zmotywować do
dalszego próbowania i wytrwałości w swoich działaniach.
Chcąc
jeszcze odpocząć i nacieszyć się cudną pogodą, po posiłku skierowali się w
stronę pola treningowego przy jeziorze. Rozwalili się na plaży, jednak ich spokój
nie potrwał za długo gdyż nagle kompletnie znikąd pojawiło się rodzeństwo
Namikaze i próbowało postawić blondyna na nogi, gdyż obiecał im trening. Z
perspektywy obserwatora, czyli czerwonowłosej wyglądało to bardzo zabawnie,
gdyż dzieciaki zaczęły ciągnąć chłopaka za ręce podczas próby podniesienia go.
Kiedy zauważyły brak jakichkolwiek efektów, ponieważ blondyn skutecznie je
ignorował, wpadły na pomysł pociągnięcia go w innym kierunku, zamiast do góry
to do jeziora. Minato zanim się spostrzegł co kombinują jego kuzyni, leżał
praktycznie cały w wodzie, a reszta obecnych osób tarzała się ze śmiechu.
Postanowił natomiast nie być jedyną
mokra osobą, dlatego w ramach zemsty złapał Mijumi i przeszedł się z
wierzgającą dziewczynką na środek jeziora, po czym bezceremonialnie ją puścił,
skutkiem czego dziewczynka również była mokra.
-
Co Mi to kto teraz idzie się kąpać ? – zapytał Minato pomagając dziewczynce
stanąć na tafli wody.
-
Mark !!! – krzyknęła z szatańskim uśmiechem.
Szybko
pobiegli w stronę bruneta, który nie zdążył uciec, gdyż podczas desperackiej
próby ucieczki potknął się i wyłożył jak kłoda. Ostatecznie jedyną suchą osobą
została Kushina, ten stan rzeczy nie potrwał jednak za długo.
-
Dobra dzieciaki tulimy ! – stwierdził Minato wychodząc z jeziora. Wszyscy błyskawicznie
znaleźli się przy czerwonowłosej i przytulili się do dziewczyny ignorując wszystkie
jej protesty. Trudności pojawiły się późnej kiedy blondyn nie chciał puścić
dziewczyny.
-
Minato puść mnie w końcu, dattebane.
-
Nie – odparł od razu – Jesteś taka cieplutka – dodał po krótkiej chwili.
Dobrze,
że stała odwrócona do niego tyłem gdyż nie zauważył jak jej policzki przybrały
różowy odcień. Tajemnicą pozostanie motyw działania dzieciaków, czy chcieli
uwolnić Kushine z uścisku chłopaka, czy po prostu stwierdziły, że skoro wszyscy
są mokrzy to ona również powinna być, to pozostanie sekretem na zawsze, ale popchnęli
ich tak, że oboje wylądowali w wodzie.
-
No dziękuję bardzo – powiedział blondyn którego plecy niestety ucierpiały
podczas spotkania z ziemią.
-
A nie ma sprawy – odparł Mark ochlapując ich wodą.
Wszyscy
razem świetnie się bawili. Niestety słońce powoli zaczynało się chować, więc
stwierdzili, że czas już wracać. Kiedy Kushina pakowała swoje rzeczy, blondyn
zabrał ręcznik i zarzucił jej na plecy, ta zdezorientowana popatrzyła na
chłopaka.
-
Witam miss mokrego podkoszulka. – szepnął i zabierając od niej plecak poszedł
jak gdyby nigdy nic w stronę swoich kuzynów. Dziewczyna stała przez chwilę w
miejscu, jednak kiedy jego słowa w końcu do niej dotarły okryła się ręcznikiem
i pobiegła w stronę reszty.
Na
jej nieszczęście najkrótsza droga do domu biegła przez środek wioski, więc nie
obyło się bez tak około kilkunastu omdleń, no w końcu przez wioskę przechodził
Minato Namikaze, największe bożyszcze Konohy i to w mokrym podkoszulku który
przykleił się do jego klaty. Było też wiele wściekłych spojrzeń skierowanych
pod adresem czerwonowłosej, gdyż płci pięknej wioski zdecydowanie nie podobał
się fakt, że dziewczyna wesoło gawędziła sobie z blondynem.
The end is just the beginning…
JagodaLee